Próbowałem zrozumieć, aby nie uczyć się na pamięć jak działa prąd, i czy moje rozumowanie jest dobre?
Bateria wysyła energie w postaci napięcia, i następnie płynie ona przez obwód trafia na oporniki które zależnie od swojego oporu zabierają część tej energii i po przejściu przez obwód i dotarcie z powrotem do baterii napięcie równe jest 0?
Można tak to interpretować. Bardziej trafnym opisem byłoby to, że bateria dostarcza napięcie, które przekłada się na pewną ilość energii w określonym czasie (czy też pewną moc), która może być przeznaczona na ruch nośników ładunku w obwodzie. I teraz w zależności od tego jakie mamy elementy w obwodzie, a co za tym idzie jakie mamy tam opory, to od razu mając ten opór obwodu i dostarczane przez źródło napięcie, powoduje to powstanie przepływu prądu w całym obwodzie o jakimś określonym natężeniu (przy czym przypominam, że nie należy tego traktować w ten sposób, że elektrony wypływają z jednego bieguna źródła, przepływają przez oporniki i docierają do drugiego bieguna, tylko tak, że napięcie źródła i opór obwodu sprawiają, że od razu w całym obwodzie przemieszczają się elektrony w takiej "ilości", aby dać określone natężenie prądu). Natomiast w kontekście tej energii, to w istocie pewna ilość energii jest pożytkowana na przejście przez kolejne oporniki, a to jaki udział ma konkretny opornik w całej tej "zabieranej" energii zależy faktycznie od jego oporu (większy opór, to większa wydzielona na nim energia/moc).